Rozmowa z Andrew Jandą, założycielem, gitarzystą i liderem zespołów Metalfier i Metalika by Metalfier

Żyję dzięki Metallice

 

Rok temu jako Metalfier zagraliście podczas pierwszej edycji Festiwalu Metalowego w Centrum Polsko – Słowiańskim wykonując głównie autorskie numery. Tym razem wystąpicie jako Metalika by Metalfier i jak sama nazwa wskazuje zagracie przede wszystkim utwory Metalliki. Skład jednak pozostaje niezmienny?

Jako Metalfier już od lat na koncertach oprócz własnych kawałków wykonujemy zazwyczaj kilka coverów zespołu Metallica. Występując pod nazwą Metalika by Metalfier niejako odwróciliśmy proporcje. Gramy głównie covery Metalliki, a czasem wtrącamy własny utwór. Od zeszłego roku zmienił się u nas basista, gdyż Jimmiego zastąpił Johny. Z natury rzeczy więc i skład Metaliki uległ zmianie. Jednak w niewielkim stopniu, gdyż Johny jest świetnym muzykiem i bez problemu wpasował się w nasze granie.

Skąd w ogóle pomysł na coverowy zespół tego rodzaju? Często tak zwane cover bands powstają z powodów zarobkowych.

Nic z tych rzeczy. Metalika by Metalfier to mój osobisty hołd dla zespołu, od którego tak naprawdę zaczęła się moja fascynacja muzyką metalową. Gdyby nie Metallica to nigdy bym nie grał na gitarze i nigdy bym nie wyszedł na scenę. Nie powstałyby więc zespoły Disillusion i Metalfier oraz nie wydarzyłoby się wiele pozytywnych rzeczy w moim życiu. Utwory zgromadzone na pierwszych pięciu płytach Metalliki uważam za absolutny kanon metalowego grania. Można powiedzieć, że ja żyję i oddycham dzięki Metallice. Nawet swoich synów nazwałem James i Lars, czyli imionami jakie noszą założyciele Metalliki (zespół Metallica został założony w Los Angeles w Kalifornii w 1981 roku przez wokalistę i gitarzystę Jamesa Hetfielda oraz perkusistę Larsa Ulricha – przyp. aut.)

Zacząłeś grać na gitarze w wieku 11 lat.

Tak. I wszystko zaczęło się właśnie od fascynacji Czarnym Albumem Metalliki, który wyszedł w 1991 roku. W tamtym roku przyleciałem zresztą do Stanów. Kiedy zapoznałem się z tym albumem chwyciłem za gitarę i tak już zostało. Na początku był wspomniany zespół Disillusion, który założyłem w wieku 14 lat. W 2012 roku powołałem do życia Metalfier, który w warstwie stylistycznej tak naprawdę jest muzycznym połączeniem Metalliki i Slayera.

Sam projekt Metalika by Metalfier istnieje od niedawna.

To prawda. Jako Metalika by Metalfier zagraliśmy dopiero kilka koncertów i każdy właściwie okazał się sukcesem. Ludzie w większości znają te numery i wszyscy razem świetnie się bawimy. Zarówno my na scenie, jak i publiczność. Dla fanów Metalliki jest to prawdziwa muzyczna uczta.

Właśnie wróciłeś z Meksyku, gdzie miałeś okazje grać jako gitarzysta z zespołem Warrior Soul, który przecież w latach 90. towarzyszył Metallice podczas jej tras koncertowych.

Tak. Z oryginalnego składu sprzed lat pozostał wokalista Kory Clarke. Często dzwoni do mnie przed większymi trasami swojego zespołu. Występ z Warrior Soul jest dla mnie każdorazowo ogromnym, prawie że mistycznym przeżyciem. Sceniczne doświadczenie jakie z nimi zdobyłem uznaję za bezcenne. I również dlatego nasza Metalika brzmi tak dobrze. Wiele występuję na żywo i wszystkie numery mojej ulubionej kapeli mam dobrze ograne.

Ile macie przygotowanych numerów Metalliki?

W tej chwili mamy gotowych 20 kawałków, które gramy podczas swoich występów. Nie zawsze oczywiście wszystkie, ale obowiązkowo pojawiają się najbardziej znane i moje ulubione takie jak Master Of Puppets, Escape, Ride the Lighting, The Frayed Ends of Sanity czy też Enter Sadman. Za najlepszy muzycznie album Metalliki uznaję …And Justice for All, chociaż tak naprawdę cenię całą ich twórczość. Często staramy się grać numery, których Metallica zazwyczaj na koncertach w ogóle nie wykonuje. A jest w czym tutaj wybierać. Zwłaszcza z pierwszych pięciu płyt, które jak wspomniałem są moim skromnym zdaniem lepsze od kolejnych.

Który numer Metalliki jest najtrudniejszy do wykonania?

Moim zdaniem to Damage Inc. z płyty Master Of Puppets. Szybki i bardzo technicznie wymagający kawałek. Metallika nie wykonuje go na koncertach, ale my właściwie zawsze go gramy, właśnie dlatego żeby udowodnić ludziom jak dobrze radzimy sobie w jej repertuarze. Muszę podkreślić, że granie utworów Metalliki ogólnie łatwe nie jest. Jednak uwielbiamy to robić.

Jakie są Twoje muzyczne inspiracje jako gitarzysty i wokalisty?

Tu też nie będzie niespodzianek. Największa inspiracja to oczywiście James Hatfield z Metalliki, który gra i śpiewa. Na nim od lat się wzoruje. Dość trudno jest jednocześnie śpiewać i grać na instrumencie, ale mi akurat bardzo to odpowiada. Dalej Ozzy Osbourne i Tony Iommi z Black Sabath, Jeff Hanneman ze Slayera, czy też Rob Halford z Judas Priest. A z polskich Roman Kostrzewski i Piotrek Luczyk z Kata, Wojciech Hoffman i Grzegorz Kupczyk z Turbo oraz Marek Piekarczyk z TSA. To chyba ci najważniejsi, ale jest również paru innych.

Czego mogą spodziewać się uczestnicy festiwalu metalowego w Centrum Polsko – Słowiańskim po Waszym występie?

Niech każdy przygotuje się na dobrą zabawę i mega odlot przy utworach jednej z najlepszych kapel w historii muzyki. Na pewno nie będziemy oszczędzać się na scenie. Zagramy tyle kawałków Metalliki, ile zdążymy, a do tego dołączymy również inne zacne numery, w tym jak zawsze parę własnych. W 1996 roku grałem w Centrum Polsko – Słowiańskim ze swoim poprzednim zespołem Disillusion i przypominam sobie, że atmosfera była wtedy znakomita. Zaś rok temu zagraliśmy jako Metalfier i było jeszcze lepiej. Cieszę się, że tradycja metalowego grania jest w Centrum kontynuowana. A my jesteśmy częścią tego wszystkiego.

Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia na Festiwalu.

 

Marcin Żurawicz